poniedziałek, 31 marca 2014

#19. Kaidan - Japońskie historie o duchach

Witam was kochani!! Serdeczne współczucie dla tych co piszą jutro testy po 6 klasie. Wg. mnie są one za wcześnie, komu się tak kurcze śpieszy? Do czerwca jeszcze daleko. A tu już testy PO 6 klasie.
Dzisiaj prezentuje wam Japońskie duchy cz. 1 Japońskie historie o duchach: termin - Kaidan
>>><<<
Kaidan – termin, którym Japończycy określają rodzime opowiadania o duchach i innych zjawiskach nadprzyrodzonych. Odnoszą się głównie do popularnych zwłaszcza w epoce Edo opowieści ludowych.
     Słowo składa się z dwóch kanji:
kai - znaczącego ‘dziwny, tajemniczy, rzadki’,
dan - oznaczającego ‘rozmowę’ lub ‘recytację’.
Termin rzadko używany jest w odniesieniu do współcześnie powstających w Japonii horrorów. Słowo kaidan może pojawić się w tytule filmu bądź książki, jeśli autor chce, aby tworzona przez niego historia kojarzyła się odbiorcom ze staromodną opowieścią o duchach.
     Słowa kaidan zaczęto używać w epoce Edo, kiedy to popularna stała się gra salonowa hyaku monogatari kaidankai, polegająca na opowiadaniu historii o duchach. Popularność gry oraz dostępność maszyny drukarskiej przyczyniła się do powstania gatunku literackiego znanego jako kaidanshu. Chociaż początkowo kaidanshu oparte były na buddyjskich opowieściach o dydaktycznym charakterze, z czasem umoralniające historie zostały wyparte przez dziwne i przerażające opowieści o duchach.
     W języku angielskim, a następnie w innych językach zachodnich, termin został spopularyzowany przez Lafcadia Hearna i jego książkę Kwaidan, czyli opowieści niesamowite. Ponieważ zawarte w książce opowieści rozgrywają się w odległych czasach, autor zdecydował się na archaiczną transkrypcję kwaidan, obecnie wypartą przez formę kaidan. Dawny zapis został zachowany również w zachodnich tłumaczeniach tytułu filmu Masakiego Kobayashiego, który w 1964 roku zekranizował cztery opowieści Hearna.
     W kaidanach, wywodzących się z dydaktycznych opowieści buddyjskich, często pojawia się motyw karmy, zwłaszcza zemsty duchów za wyrządzone im za życia krzywdy. Duchy te, zwane onryō, po śmierci stają się potężniejsze niż za życia. Często są to dusze ludzi słabych, zarówno fizycznie, jak i pod względem posiadanej władzy, np. kobiet bądź służących. Celem ich zemsty zazwyczaj stają się ludzie, przez których cierpieli za życia, jednakże czasem pragną one zemsty na wszystkich żyjących ludziach. Zdarzają się również opowieści, w których mściwy duch nie ma sprecyzowanego celu, jak np. w opowiadaniu Hearna Furisode, zamieszczonym w książce In Ghostly Japan, gdzie przeklęte kimono zabija każdego, kto je założy. Podobny motyw pojawia się w książce Kōjiego Suzuki Ring oraz filmie na jej podstawie, gdzie kaseta video zabija każdego, kto ją obejrzy, bądź w filmach z serii Ju-on, w których giną wszyscy, którzy wejdą do przeklętego domu. W kaidanach często pojawia się również motyw wody – w Japonii wierzy się, że przez wodę (rzekę) dusze dostają się do yomi – krainy zmarłych. Wiąże się z tym również tradycja puszczania na rzekach zapalonych lampionów podczas buddyjskiego święta zmarłych, Obon, co ma pomóc duszom zmarłych dotrzeć do yomi.

Ciao!
Karkarmarka - chan ;3

sobota, 29 marca 2014

#18.Recenzja dramy: Hana Yori Dango

Skończyłam przenosić bloga. Przeniosłam wszystkie wpisy. Nie wiem, czy komentarze i dział ''Przedstaw się'' oraz ''Dyskusje'' też przenosić ;T.
Wczoraj w nocy (godzina ok. 22.oo) postanowiłam obejrzeć jakąś dramę (i tak też zrobiłam) zależało mi na ym, żeby była w miarę śmieszna. I znalazłam taką, która (tak myślałam) będzie dobra. 
Hana Yori Dango to znana japońska drama, której tytuł pochodzi od przysłowia "hana yori dango", które można przetłumaczyć "lepsze dango niż kwiaty" oznacza, że wartości praktyczne są ważniejsze od estetycznych.
>>><<<
     Hana Yori Dango to klasyk japońskiego romansu. Główna bohaterka ma trociny zamiast mózgu i najlepiej płacze się jej na środku ulicy, główny bohater jest niewyobrażalnie bogaty i na tyle przystojny (?), że nie może się odgonić od tabunu piszczących z zachwytu dziewcząt. Teraz jeszcze trzeba tylko wrzucić do garnka jego najlepszego przyjaciela, który jest drugim pretendentem do serca ukochanej, zazdrosną dziewczynę, snującą intrygi i sprzeciwiającą się temu związkowi rodzicielkę, dodać szczyptę bijatyk i przeciwności losu, pomieszać porządnie łyżką i voila, mamy idealne shoujo na talerzu.
     Makino Tsukushi pochodzi z niezbyt zamożnej rodziny. Mimo to, na prośbę rodziców postanawia uczęszczać do liceum Eitoku Garden- prestiżowej szkoły dla dzieciaków najbogatszej elity. Dziewczyna planuje w spokoju ukończyć edukację, nie rzucając się nikomu w oczy. Los chciał jednak, że któregoś dnia, aby uchronić swoją koleżankę, Sakurako sprzeciwia się Doumyoujiemu  przywódcy F4, czyli czwórki najbogatszych chłopaków, rządzących w szkole. Przez to otrzymuje czerwoną kartkę- od tej pory wszyscy uczniowie mogą się nad nią znęcać do woli, póki nie zmuszą jej do odejścia. Jednak rezolutnej Makino ani w myśl, żeby się poddawać, dzięki czemu zwraca na siebie uwagę najspokojniejszego członka F4- Hanazawy Ruiego), który postanawia jej pomóc, przez co Tsukushi zakochuje się w nim. Ale również jej główny oprawca, Doumyouji zaczyna coś do niej czuć.
     O ile z początku miałam nadzieję co do Makino, jej postać szybko przekształciła się w to, czego obawiałam się najbardziej. Z dziewczyny z tupecikiem szybko przekształca się w słodkie, niewinne dziewczę, które samo nie wie czego chce, wiecznie niezdecydowane, ot co. Wodzi maślanymi oczkami za jednym i drugim, a swoją niepewność co do uczuć, uzupełnia monologami i ciągłymi westchnieniami. Owszem, czasem zdarza się jej mieć przebłyski dawnego charakteru, jednak z czasem to jest coraz  rzadsze. Na szczęście Doumyouji zboczył nieco ze ścieżki stereotypowego księcia na białym koniu. Nie słodzi słodkimi słówkami, nie jest nie wiadomo jakim bystrzakiem, gdy już spływa na niego „blask miłości- dzięki Bogu!- nie zmienia się w rozgotowaną kluskę, dalej pozostaje tym samym w gorącej wodzie kąpanym, Tsukasą.  Zaś idealnym chłopakiem w tym przypadku jest jego najlepszy przyjaciel- Rui. Inteligentny,  utalentowany, dobroduszny i przez to nudny jak flaki z olejem i niesmaczny. Nishikado Soujirou i Mimasaka Akira czyli druga połowa F4, tak naprawdę tylko , tworząc efektowne tło dla pozostałej trójki.  Czarnym charakterem niewątpliwie jest matka Tsukasy, pani Doumyouji Kaede trzymająca cały rodzinny interes w swoich rękach i która nijak nie widzi Makino, jako dziewczyny swojego syna, a co dopiero mówić o jakichkolwiek poważniejszych zamiarach między nimi. I to do niej głównie należy napędzanie całej machiny wszelkich przeciwności losu, któremu czoła zmuszeni będą stawić bohaterowie.
     Różnica majątkowa pomiędzy bohaterami jest trochę groteskowa. Skoro rodzice Makino są na tyle biedni, że na obiad jedzą skórkę kurczaka, a jedna butelka sake musi starczyć jej ojcu na co najmniej dziesięć dni, śmieszne nieco jest to, że muszą aż tak strasznie przyciskać pasa, żeby ich córka mogła skończyć najdroższą szkołę w mieście, którą reszta uczniów traktuje dość obojętnie, skoro majątek i tak zapewni im świetlaną przyszłość. Sam Doumyouji zaś ma dom wielkości osiedla i na tyle pieniędzy, że wydaje je bez większego zastanowienia, sam jego pokój jest chyba sporo większy niż całe mieszkanie Makino.
     W dramie przeważa nie tylko romans, ale również i komedia. Głównym przedstawicielem śmiesznych sytuacji jest Doumyouji i jego słaby japoński, przez co robi głupie błędy nawet w najłatwiejszych zdaniach, co prowadzi do śmiesznych dialogów. Również rodzinka Makino ma dużo takich swoich momentów, które wywołują uśmiech na twarzy.
     Podkład muzyczny nie jest zbytnio rozbudowany, tak naprawdę skłania się tylko do dwóch piosenek. Jedną z nich jest utwórWish, wykonywana przez zespół Arashi, która została użyta jako opening. Drugą zaś jest spokojna ballada, Planetariumautorstwa Ai Otsuki,  przewijająca się zazwyczaj pod koniec każdego odcinka.
     Obsada to w większości przypadków nazwiska dobrze mi znane, chociaż niektórych miałam okazję widzieć w akcji po raz pierwszy. Ja osobiście nie jestem fanką Juna Matsumoto- jego fenomen przeszedł mi gdzieś bokiem i ogólnie nie uważam go za wybitnego aktora, jak co poniektórzy, ale tutaj zagrał całkiem poprawnie, przez co teraz patrzę na niego troszkę łaskawiej. Kolejnymi dobrze znanymi mi twarzami był oczywiście Shun Oguri – chociaż mnie osobiście znudziło się już ciągłe oglądanie go w rolach gości z wiecznie niewzruszoną twarzą. Oraz wcielająca się w siostrę Tsukasy, Matsushima Nanako. Inue Mao również trzymała poziom i chociaż jej postać była irytująca, dało się ją oglądać.
     Nie mam zamiaru piać z zachwytu, jednak pomimo pewnych wad, jest dobrą dramą, którą ogląda z przyjemnością, ja jednak nigdy nie będę do końca usatysfakcjonowana, bo po prostu nie jestem miłośniczką typowych romansów. Myślę, że nie muszę specjalnie zachęcać do oglądania, bo kto miał to widzieć, to już dawno widział, zaś dla dopiero zaczynających swoją przygodę z azjatyckim kinem, jest to pozycja obowiązkowa. Bo jakby nie patrzeć, jest to już kultowa historia, która ogarnęła całą Azję i doczekała się sporej ilości adaptacji.
Autorstwa: Everyle
Dit-drama.pl
Tylciu, tylu mam na dzisiaj przygotowane
                   Sayo~~nara!! ;3
     /Karkarmarka ;*

piątek, 28 marca 2014

#17. Recenzja Watashi ga Motenai...

Yukinon pożyczyła mi dzisiaj mangę ''Hetalia'' 2 tomy, bardzo jej za to dziękuję ;D
Piszę te notkę z parapetu na, którym czytam KAŻDĄ mangę. Dzisiaj recenzja.
Miałam jakiś czas temu zamieścić te recenzję, ale jakoś mi to z głowy wyleciało. Anime to bardzo mi się spodobało. Z postaci spodobała mi się najbardziej chyba mi się spodobała główna bohaterka oraz jej brat.
Autorką tej recenzji nie jestem ja tylko Elżbieta Ayumi Okniańska. Przepisana została z magazynu Kyaa! nr. 31. Anime godne polecenia, zapraszam do lektury.
>>><<<
Ocena Kyaa!:4,5/5
Plusy: nietypowe, dobrze wykreowana główna bohaterka, mimika bohaterki, muzyka w trakcie anime i opening
Minusy: ending
Oceny w internecie:
Tanuki: 7,54/10
Filmweb: 7,4/10
MyAnimeList: 7,57/10
Podstawowe informacje:
Gatunek: okruchy życia, komedia, parodia, dramat.
Reżyser: Shin Oonuma.
Scenariusz: Takao Yoshioka.
Muzyka: Sadesper Record.
Studio: SILVER LINK.
Autor: Nico Tanigawa
Ilość odcinków: 12
Rok wydania: 2013
Watashi ga Motenai no wa Dou Kangaetemo Omarea ga Warui!
chcę być popularna!
''Byłam przekonana, że seria ta będzie bardzo głupawą komedią, okazało się jednak, że mimo, iż miałam trochę racji, to wywarła ona na mnie wrażenie i powiem szczerze, że mimo „dziwnego” humoru to anime mnie trochę zasmuciło. Osoba wycofana społecznie została przedstawiona w sposób naprawdę śmieszny, a przez to stała się jeszcze bardziej godna pożałowania w tym swoim komizmie.

Tomoko Kuroki to rozczochrana, o wiecznie zapuchniętych zielonych oczach dziewczyna, która właśnie zaczęła liceum. Jest płaska, niezbyt urodziwa, nosi nie przerobiony mundurek (spódnica do kolan), jest cicha i nieśmiała, ale tylko w stosunku do nieznajomych. Przebywając sama ze sobą zachowuje się jak psychopatka, jej miny, świadczące o niezrównoważeniu emocjonalnym oraz teksty jakie wypływają z jej ust na temat koleżanek z klasy są zaskoczeniem dla widza, co jednak wpływa pozytywnie na odbiór tej postaci.

Bohaterka ma duże problemy z komunikacją międzyludzką. Jest z tego powodu bardzo nieszczęśliwa i wciąż usiłuje wymyślić, jak by tu stać się podziwianą, piękną, popularną i lubianą uczennicą. Niestety nic się nie sprawdza w praktyce, ponieważ Tomoko nie potrafi wydukać z siebie słowa przy kimkolwiek, chyba że przy bracie, mamie lub przyjaciółce z gimnazjum, do której jeszcze wrócę. Jej mózg, zaśmiecony mangami, anime, grami randkowymi nie dopuszcza do siebie, że coś robi źle, skoro nikt w klasie się do niej nie odzywa. Dziewczyna postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i wymyśla bardzo dziwaczne sposoby zostania zauważoną. Fobia społeczna, na którą cierpi jest jej więzieniem, nie pozwala jej ruszyć naprzód. Tomoko kompletnie źle interpretuje zachowania ludzi, co również uniemożliwia jej bliższe poznanie kogokolwiek, jej fantazje wymykają się spod kontroli, a zbereźny umysł sprawia, że często wygląda jak jakiś zboczeniec.  Jej próby uspołecznienia się za każdym razem kończą się źle i wzbudzają w niej gniew, frustrację i płacz.

Dziewczyna, rozpoczynając liceum, liczy na to, że coś się zmieni, stara się na wszelkie sposoby, jednak mija półrocze i dalej jest niezauważana. Wakacje są dla niej okresem udręki- nie ma co robić, z nikim się nie widuje, tylko czyta, gra, ogląda, siedzi do późna, irytuje swojego brata. Jedyną nowością jest przyjazd jej kuzynki Kii, przed którą usiłuje zgrywać fajną, wyluzowaną i gorąca nastolatkę z chłopakiem namawiającym ją do rzeczy zbereźnych i z paczką fantastycznych przyjaciół. Czy uda jej się wywieźć w pole uroczą Kii? Musicie zobaczyć sami, a uwierzcie, będzie na co popatrzeć.

Fabuła anime polega na wypróbowywaniu nowych pomysłów na znalezienie przyjaciół. Z odcinka na odcinek są to coraz ciekawsze, a zarazem głupsze wymysły, które nigdy nie kończą się powodzeniem, jednak główna bohaterka się nie poddaje i usiłuje wywalczyć sobie miejsce w tym brutalnym świecie. Kimś, kto jej w miarę możliwości pomaga jest Yuu Naruse, koleżanka z gimnazjum, która wówczas była osobą podobną do Tomoko, totalnym otaku mającym problemy z nawiązywaniem kontaktów, obecnie zaś życie w liceum zmieniło ją w gorącą „rurę”, jak to określa ładne dziewczęta Kuroki. Uwielbia ona swoją przyjaciółkę, ale nie zdaje sobie sprawy z jej problemów. Jest to głównie wina samej bohaterki, która  ukrywa prawdę o swoim stanie psychicznym i społecznym przed Yuu, nie chcąc wyjść na idiotkę bez przyjaciół, która nie radzi sobie w nowej szkole. Widać, że piękna, piersiasta dziewczyna uwielbia Tomoko i na pewno by pomogła rozwiązać problem aspołeczności dziewczyny, jednak ta jej nie daje na to szansy.

Tomoko stara się żyć w świecie realnym, znaleźć sobie swoje miejsce, jednak  sposoby, dzięki którym chce stać się popularna czerpie z mang, gier i internetu, co raczej nie jest zbyt dobrym pomysłem.

Anime jest na swój sposób bardzo smutne i przykre, bo mimo, iż jest to komedia, a zachowania Kuroki są głupawe, to jednak człowiek widzi, że bohaterka naprawdę bardzo się stara zostać zauważoną i zaakceptowaną, ale kompletnie sobie nie radzi z znalezieniem sposobu na bycie kimś normalnym, zwykłą nastolatką. Wiele jest scen ukazujących zboczenie Tomoko, co bywa śmieszne, a zarazem pozwala zrozumieć, że dziewczynie po prostu brakuje bliskości, kogoś, kto ją przytuli, pogłaszcze po głowie, pocieszy, porozmawia z nią. Nawet jej litościwy młodszy brat w końcu ulega jej namowom i postanawia poświęcać jej więcej czasu na rozmowę, aby ta przełamała bariery językowe.

Można się łatwo domyślić, że gdyby tylko Tomoko przyznała się nauczycielom lub Yuu, że ma problemy natury interpersonalnej, ci na pewno by jej pomogli, jednak ta nie potrafi powiedzieć nawet „do widzenia” swojemu wychowawcy, a co dopiero z nim porozmawiać szczerze. Naprawdę, śmieszne, a zarazem smutne jest to anime.

Grafika jest ciekawa, bardzo interesująco została stworzona główna bohaterka oraz jej brat, pozostałe postaci są ładne, ale wpasowują się też do serii- nie są zdecydowanie bishounenami czy bishojo. Tła są w miarę rozbudowane, jednak akcja zwykle toczy się w czterech ścianach pokoju Kuroki lub w klasie, ewentualnie na korytarzu szkolnym, więc zbyt wiele nie ma co podziwiać. Świetnie została zrobiona mimika bohaterów, zwłaszcza dziwaczne miny głównej bohaterki, które nadają jej wygląd maniakalnego mordercy.

Muzyka w trakcie anime jest klimatyczna i pasuje do konwencji anime, ending przyprawia o mdłości i słysząc go myślałam, że mój laptop wyląduje za oknem, zaś opening jest wyjątkowo dobry- ma ciekawą animację i fascynujące brzmienie. Jego tytuł to „Watashi ga Motenai no wa dō Kangaetemo Omaera ga Warui!”, zaś zaśpiewany jest przez Konomi Suzuki oraz Kiba of Akiba. Ma rockowo-metalowe brzmienie z nutką popu- wiem, brzmi to skomplikowanie, ale naprawdę warto go przesłuchać i obejrzeć. Ening zaś nazywa się „Dō Kangaetemo Watashi wa Warukunai” i jest zaśpiewany przez Izumi Kittę. Jest tak przesłodzony, że idzie zwrócić wszystko, co się zjadło chwilę temu.  Świetną piosenkę można usłyszeć też w bodajże 9 (lub 10) odcinku w trakcie anime- jest tak miła dla ucha, tak piękna i wzruszająca, że naprawdę łezka się może w oku zakręcić. Dodatkowo teksty piosenek są również idealnie dopasowane do anime.

Czymś, co może zrazić początkowo widza jest to, że często postaci drugoplanowe są pokazane albo bez oczu, albo jako cali szarzy. Choć przy pierwszym odcinku mnie to zirytowało, stwierdziłam wraz z dalszym oglądaniem tej serii, że jest to zabieg bardzo pozytywny, ponieważ ukazuje on wyobcowanie głównej bohaterki ze świata nastolatków.

Podsumowując, uważam,, że anime jest warte obejrzenia. Jest ciekawe, intrygujące i zabawne, pokazuje, jakie ludzie mogą mieć problemy i jak starają się z nimi walczyć, co bardzo potrafi podbudować człowieka.''

Sayonara Minna, /Karkarmarka-chan ;!
Życzę wam miłego weekendu

czwartek, 27 marca 2014

#16. Kilka Japońskich słodkości

Ostatnio podglądnęłam i zauważyłam, że nasza Yukinon szykuje kolejny rysunek. Kto wie? Może coś mi niedługo przedstawi? Rysunki jak zawsze na pewno będą boskie ;3
Miałam dzisiaj okazję drugi raz spróbować Pocky, a raczej malutkiej podróby. Dobra, nie były może tak pyszne jak te prawdziwe, ale trzeba było spróbować. Obrazki przedstawiają moje urodzinowe Pocky, które zjadłam 11 marca oraz te dzisiejsze. Hehe, pudełko przechowuje na pamiątkę. Grafiki troszkę zmniejszyłam, jak chcecie się bliżej temu przyjrzeć to musicie otworzyć w nowej karcie i powiększyć sobie, ponieważ nie znam się na magii typu: ''kliknij aby powiększyć'' jaka występuje na Yatt'cie.
>>><<<



''Japonia od wieków fascynuje Europejczyków. To zakątek świata, gdzie nowoczesność miesza się z wielowiekowymi tradycjami. Kraj nowinek technicznych, starych świątyń oraz wspaniałego jedzenia, o którym można by pisać i pisać. Wśród niezliczonych smakołyków w życiu mieszkańców Archipelagu Japońskiego szczególną rolę odgrywają słodycze. Śnieżnobiałe ciastka ryżowe jadane od początków naszej ery, łakocie przywożone z Chin, wyszukane specjały z Kioto towarzyszące ceremonii herbacianej czy ekstrawaganckie ciasta przygotowywane przez najlepszych, współczesnych cukierników to tylko wycinek bogactwa, jakie oferuje kuchnia Kraju Kwitnącej Wiśni.''
I właśnie w tym poście chciałabym poruszyć temat tych wspaniałych słodyczy.
>>><<<
     Pocky to Jedne z najpopularniejszych japońskich słodyczy. Stworzone są przez Ezaki Glico Company. Są to biszkoptowe paluszki w polewie (np. czekoladowej). Czasami spotykane w Europie pod nazwą "Mikado", zaś w Malezji znane jako "Rocky".
     Pierwsze pocky powstały w 1966 roku, kiedy to Ezaki Glico Company wyprodukowało smakołyki w polewie czekoladowej. Słodycze otrzymały nazwę "pocky", w oparciu o wyraz dźwiękonaśladowczy do odgłosu przegryzania produktu. Później, w 1971 roku, firma dała początek biszkoptowym paluszkom w polewie migdałowej. Następnym wyrobem były pocky z truskawkowym lukrem - w 1977 roku. Słodycze szybko po tym zyskały ogromną popularność, dlatego obecnie dostępnych jest coraz więcej nowych smaków.
>>><<<
     Daifuku - jest to jedno z tradycyjnych japońskich słodkości. Składa się z małego mochi (tradycyjne kluski z klejącego ryżu i mochiko) oraz nadzienia.
Chociaż tradycyjnym sposobem ich wyrobu jest mochitsuki, daifuku i mochi mogą być również przygotowywane w kuchence lub mikrofali.
Z początku daifuku były nazywane harabuto mochi. Później zmieniono nazwę na daifuku. Wyrazy ''brzuch'' i ''szczęście'' wymawia się tak samo: ''fuku''. Japończycy wykorzystując to zastosowali wersje ''daifuku'', co daje nam ''wielkie szczęście (dla brzuzka xD).
     Daifuku zdobyło popularność w XIII wieku, kiedy to zafascynowani potrawą Japończycy zaczęli obdarowywać się nimi na specjalne okazje, ceremonie i uroczystości.
     Daifuku występuje w wielu odmianach - zależy to głównie od rodzajów nadzień. Zwykle są to białe, jasnozielone, bądź jasnoróżowe potrawy wypełnione anko. Niektóre daifuku zawierają kawałki owoców. Zazwyczaj posypuje się je cienką warstwą kukurydzy, skrobi ziemniaczanej, cukrem pudrem lub kakao, by nie przyklejały się do palców oraz w celu uzyskania dodatkowych walorów smakowych.
>>><<<
     Dango – tradycyjne japońskie kluski robione z mochiko, czyli mąki ryżowej, zbliżone do mochi. Często podaje się je do zielonej herbaty. Dango podawane są czasem na słono, ale występują na ogół jako deser, więc o nich też wspomniałam.
Dango są jadane przez cały rok, na różne sposoby, zależnie od pory roku. Zazwyczaj podaje się po trzy-cztery sztuki nabite na szpadkę.
Istnieje wiele rodzajów dango, a ich nazwy pochodzą zazwyczaj od użytych przypraw.
     Japońskie przysłowie "hana yori dango", które można przetłumaczyć "lepsze dango niż kwiaty" oznacza, że wartości praktyczne są ważniejsze od estetycznych.
W grze go "dango" oznacza stłoczenie pionów w kształt przypominający dango, powstające wskutek braku umiejętności gracza.
Fryzura z dwóch przypominających dango koków po obu stronach głowy jest często nazywany odango.
     W 1999 dango zanotowało znaczny wzrost popularności w Japonii dzięki piosence "Dango san-kyōdai" (Trzej bracia dango). singel rozszedł się w 2,9 mln egzemplarzy i zajął 4. miejsce wśród najlepiej sprzedających się singli w Japonii.
  W anime Clannad dango jest głównym bohaterem endingu pt. "Dango Daikazoku" (Wielka rodzina Dango), a w teledysku występują personifikacje różnych rodzajów dango poruszających się w rytm piosenki. Główna bohaterka serii - Nagisa Furukawa - uwielbia personifikacje dango i często śpiewa początek "Dango Daikazoku", które zawiera powtarzające się jedno po drugim słowo "dango".
  W serialu anime Naruto jedna z jōninów Konohy - Mitarashi Anko, jest wielką miłośniczką dango. Jej nazwisko pochodzi od słodkiej pasty z czerwonej fasoli, której używa się do wyrobu najpopularniejszej wersji dango.
>>><<<
To tyle, oczywiście to jeszcze nie wszystko, wymieniłam tylko kilka, które każdy japonistyk powinien chociaż kojarzyć.
     /Karkarmarka

wtorek, 25 marca 2014

#15. Kimono, Yukata - tradycyjne Japońskie xD

Witam kochaną publiczność xD
Ostatnio coś mam fazę na kulturę mojej kochanej Japonii. Tak więc wpis o ubiorze. Była już lolita, teraz kimono. Nim rozpocznę pisanie posta o kimonie i yukacie zareklamuję stronę na Facebooku.
Nazwa strony to ''Anime jest cudem rzeczywistości''. Zapraszam wszystkich do lajknięcia. Może niewiele pomogę, ale warto próbować chociaż o te 3 lajknięcia zwiększyć popularność strony.
Aha!! Zapomniałabym. Jedna z moich Otaciółek poprosiła mnie o małe wspomnienie jej bloga.
http://jedjedjed.pinger.pl/ Blog o wszystkim, a równocześnie o niczym xD Bloga tego prowadzą >nagłówek zdradza całą niespodziankę< Julia i Dominika, znane na blogu pod pseudonimami Nagami i Sumiko. Proszę wszystkich pięknie o wejście i skomentowanie. Nie chciałam wam spamić, ale tak jakoś wyszło xD
>>><<<
     W dosłownym tłumaczeniu wyraz ''kimono'' oznacza coś do ubrania, rzecz do noszenia. Strój. Jednak z biegiem czasu jego zastosowanie ograniczyło się do jednego tylko, bardzo konkretnego ubioru. Uniwersalnie rozpoznawalnego symbolu Japonii i jej tradycji.
     Podstawowy krój kimona jest bardzo prosty: rozwieszone na specjalnym stelażu ma kształt litery T. Dobieranie wzorów, kolorów, odpowiedniego pasa i obuwia, właściwych dodatków stanowi prawdziwą sztukę, obecnie praktykowaną dosyć rzadko. Nie znaczy to jednak, że tradycyjne stroje całkowicie zniknęły z życia współczesnych Japończyków. Wręcz przeciwnie, często pojawiają się w najbardziej zaskakujących miejscach. (na obrazku Kimono --->)
>>><<<
     Gdzie szukać kimona? Pierwszym miejscem, które przyjdzie do głowy miłośnikowi Japonii, może być Gion, dzielnica Kioto, w której wciąż można spotkać gejsze. (Kim są gejsze mogę niedługo na blogu napisać) No, a jak gejsze, to na pewno w kimonach. Faktycznie, podczas wieczornego spaceru uroczymi uliczkami Gion można je zauważyć, jak przemykają pomiędzy taksówką a lokalem, w tradycyjnych strojach, fryzurach i makijażu. Jednak to wcale nie jedyne miejsce, gdzie można podziwiać piękne kimona.
>>><<<
     Bardziej tradycyjnie nastawieni Japończycy wciąż zakładają kimona na ważne uroczystości, takie jak wesela i pogrzeby. Wiosną i latem w świątyni meiji w centrum Tokio można trafić na kombo kilku ślubów, jeden po drugim. Poza parą młodą, także duża część bliższej rodziny występuje wówczas w tradycyjnych strojach. Można im się przyjrzeć podczas procesji przez dziedziniec, a potem jeszcze w czasie obowiązkowej sesji zdjęciowej. I nie krępujmy się: sami Japończycy, turyści i przypadkowi przechodnie przyglądają się, komentują, nawet robią zdjęcia.
     Stroje przeznaczone na takie uroczystości są bardzo eleganckie i niesamowicie drogie. Można je znaleźć u tradycyjnych rzemieślników, ale także w centrach handlowych. Najwyższe piętra wielkich domów towarowych, takich jak Isetan, przeznaczone są na najbardziej ekskluzywne produkty. Obok malarstwa, porcelany czy innych luksusowych towarów znajdziemy tak też kimona. Piękne, szyte na miarę, zachwycające tkaniną, doborem materiałów, cudownymi pasami obi, pięknymi wachlarzami i resztą eleganckich dodatków. Dla przeciętnego turysty dostępne tylko do podziwiania z daleka.
>>><<<  ( /|\  na obrazku powyżej dzieci ubrane w kimona)
     Kolorowe kimona, różnej jakości, mniej lub bardziej gustowne, można kupić dość łatwo na straganach, w sklepikach z używaną odzieżą, u przeciętnych rzemieślników. Są popularnym strojem w czasie letnich festiwali, a także na randkach. Od czasu do czasu przez parki lub popularne świątynie przewijają się takie malownicze parki. Ona: ufarbowana na blond, ze spiętrzoną fryzurą, brokatem, ostrym makijażem i tipsami. On: też często podfarbowany (heh, 21 wiek kochani ;p), oboje w tradycyjnych strojach, jedzą lody i spacerują.
     A co z naszą tytułową yukatą? Jest to lżejsza, letnia wersja kimona. Najczęściej bawełniana i pozbawiona podszewki. Ma szerokie zastosowanie, również i dziś. Yukaty znajdziemy w gorących źródłach i tradycyjnych gospodach (wpis poprzedni). Bywają noszone latem, dla przewiewności i wygody.(na obrazku Yukata --->)
>>><<<
     Kimono nie jest już strojem codziennym, ale kultura noszenia go jest wciąż żywa. Powstają nowe wzory, nowe inspiracje, kolejne pokolenia zostawiają swój ślad. Fascynacja kimonami wykracza jednak daleko poza granice Japonii. Projektanci inspirują się nimi, tworząc nowe kolekcje. Na świecie znaleźć można wielu miłośników i kolekcjonerów zbierających te stroje. Wielu z nich nigdy nie było w Kraju Kwitnącej Wiśni.
     Również w Polsce można znaleźć takowych pasjonatów. Dawniej zbieranie kimon stanowiło przywilej bogatych ekscentryków i artystów. Obecnie wystarczy nieco pasji, determinacji i pomysłowości, by zdobyć przynajmniej jeden kompletny strój. Miłośników kimon spotkamy oczywiście na konwentach, imprezach organizowanych przez szkoły językowe i wydziały japonistyczne. Mnożą się też inicjatywy takie jak Kimono de Jack. Zapoczątkowana przez grupę pasjonatów z Kioto idea szybko rozprzestrzeniła się po świecie. Najprościej mówiąc, są to spotkania osób, które lubią nosić kimona, ale nie mają po temu okazji. Organizują wspólne spacery, wyjścia na herbatę czy sushi. Bo w grupie zawsze raźniej, jest się przed kim chwalić nowymi zdobyczami, problemami i pomysłami. Obecnie ''regionalne odmiany'' Kimono de Jack istnieją w różnych częściach świata, także w Polsce.
>>><<<
Wyczerpujący wpis,
Oyasumi nasai  /  Dobranoc
minna               /  wszystkim
               Karkarmarka <3 ;3

poniedziałek, 24 marca 2014

#14. Onsen - Japońskie gorące źródła

Yo! #kochani!! chciałabym wam przekazać coś ważnego. Mam zamiar kupić kolejne 4 tomy mangi Kuroshitsuji oraz 10 magazynów Kyaa! te 10 magazynów kupuje w naprawdę okazyjnej cenie. Teraz jest promocja więc można je zakupić za 3zł/sztuka. Kupuję na manganime.pl. Sklep naprawdę godny polecenia. Przynajmniej taki się wydaje ;T. Zobaczymy po otworzeniu paczki, czy wszystko dobrej jakości.
>>><<<
Tematem dzisiejszego posta są japońskie ciepłe źródła, a tak właściwie to ogólnie higiena w Japonii.
     ,,Gdyby dać Japończykowi wybór między jedzeniem a kąpielą wybierze post, za to na czysto.'' Może być w tym nieco przesady, jednak niewiele. Specyficznie japońska miłość do czystości przejawia się także w sferze językowej, gdzie jest ona równoznaczna z urodą. Słowo ''kirei'' oznacza jednocześnie czysty i ładny, stawiając te dwie cechy na równi.
    Japońskie zwyczaje kąpielowe różnią się mocno od europejskich. W Japonii kąpiel poprzedzona jest prysznicem, więc do wody wchodzi się już czystym. Żaden (szanujący się) Japończyk nie chce moczyć się we własnym brudzie. Również kształt wanny różni się od europejskiej: japońska jest wyższa i węższa, przeznaczona raczej do siedzenia niż leżenia.
>>><<<
     Japonia, jako kraj wulkaniczny, dysponuje wieloma gorącymi źródłami, często bogatymi w różne minerały. Nic dziwnego, że rozwinęła całą kulturę korzystania z tego dobroczynnego zasobu. Publiczne łaźnie wciąż stanowią ważny element japońskiej kultury. Są popularne zarówno ze względów zdrowotnych jak i społecznych.
     Sentō to łaźnia, w której wanny napełnia się gorącą wodą, pobieraną ze zwykłego wodociągu. Wciąż może być przyjemnym miejscem kąpielowym, jednak nie kwalifikuje się jako onsen. Ale co to jest ten onsen?
     Onsen to miejsce z wodą pochodzącą z naturalnego gorącego źródła. Często stanowi część hotelu lub tradycyjnego zajazdu zwanego ryokanem. Takie ośrodki ulokowane są często w górach, w malowniczej okolicy i z dala od zgiełku dużych miast. Stanowią popularny cel wyjazdów wakacyjnych lub firmowych. Wynajęcie apartamentu w tradycyjnym zajeździe jest dość drogie, dodatkowo zapłacimy na przykład za wyjątkowo atrakcyjny widok. Jest to jednak pobyt wart swojej ceny. Dodatkową atrakcją takich miejsc są też kąpieliska na wolnym powietrzu, z widokiem na okolice. Tutaj krótkie ostrzeżenie dla wszystkich, których kuszą atrakcję. Obsługa znajdującego się na uboczu ryokanu niekoniecznie musi znać angielski, więc znajomość przynajmniej podstaw japońskiego jest wskazana.
>>><<<
     Gdy europejscy podróżnicy po raz pierwszy spotkali się z publicznymi, często koedukacyjnymi kąpieliskami, byli zszokowani. Onseny stanowiły dla nich objaw zepsucia moralnego. Było to dla nich prawie tak samo szokujące, jak dla Japończyków ich kompletny brak higieny.
     Obecnie duże kompleksy onsenowe często przybierają formy nowoczesnych skansenów, imitujących układ dawnych, drewnianych osiedli. Zasady ich działania przypominają duże parki wodne. Przy wejściu należy przebrać się w yukatę: tradycyjny, bawełniany strój, znacznie lżejszy od kimona. Na rękę zakładamy plastikową bransoletkę, za pomocą której możemy później płacić za różne atrakcję. W takim miejscu poza basenami znajdziemy coś w rodzaju rekonstrukcji dawnego miasteczka. Po kąpieli można więc odpocząć w alach wykładanych tradycyjnymi matami tatami, obejrzeć mniej lub bardziej tradycyjne przedstawienia taneczne i akrobatyczne, zjeść posiłek, kupić pamiątki. Jest to więc raj dla rodzin z dziećmi i turystów.
>>><<<
     Jeśli wybierzemy się do jakiejkolwiek łaźni, czy będzie to onsen czy sentō, należy pamiętać o kilku podstawowych zasadach. Na początek należy uzbroić się w cierpliwość i wyrozumiałość. Jako europejczycy będziemy bardzo bacnie obserwowani, w końcu nigdy nie wiadomo, czy taka obca gadzina na pewno wie, jak należy się zachować. A co dokładnie należy robić bądź czego unikać?
     Po pierwsze i najważniejsze: przed wejściem do basenu zawsze dokładnie się myjemy i spłukujemy wszelkie mydliny. Służące do tego stanowiska są bardzo wygodne, zaopatrzone w dobre kosmetyki i niskie stołeczki, na których można dla wygody przysiąść. I które należy także obmyć po użyciu.
     Do basenów wchodzimy nago. Żadnych czepków czy klapek. Nowoczesne baseny koedukacyjne czasem wymagają korzystania z kostiumów kąpielowych, ale należą raczej do rzadkości. Niektóre onseny pozwalają zabierać do kąpieli ręczniki, chociaż w większości jest to uważane za nietakt.
     Nie gapimy się, to chyba oczywiste i naturalne. Chociaż w mniejszych miejscowościach to my będziemy atrakcją i obiektem gapienia się. Znów należy uzbroić się w cierpliwość.
     Nieprzyjemna niespodzianka może czekać osoby z tatuażami. W Japonii wciąż silnie kojarzą się one z yakuzą i osoby wytatuowane mogą być wyproszone z kąpieliska. I nic nie pomoże fakt, Ze jesteśmy europejskim turystą.
     Na koniec, żeby uzmysłowić Wam, jak ważną rolę w japońskim życiu odgrywa onsen, taki oto obrazek. Na przedmieściach Tokio znajduję się olbrzymi, bardzo turystyczny kompleks z gorącymi źródłami, miejsce pielgrzymek całych rodzin. A w nieco mniejszym budynku, dokładnie naprzeciwko, mieści się onsen... dla psów. Bo przecież nasi pupile też zasługują na nieco relaksu.

 Hmm... to chyba wszystko, co mi wiadomo na ten temat.
Do następnego razu   /Karkarmarka - chan

niedziela, 23 marca 2014

#13. Poradnik kulinarny - bento

Ohayo!! Pierwszy raz piszę tak wcześnie. Ten wpis miał już wczoraj być opublikowany, ale tak jakoś wyszło ;D
Postanowiłam zamieścić kilka nieprofesjonalnych przepisów a'la Asia. Jako pierwszy z serii będzie przepisem na bento. Bento nie jest zbyt trudne do wykonania. W końcu to tylko ryż z warzywami. Najwięcej czasu pożera dekorowanie pudełka, układanie benta itp. itd. W pisaniu przepisu wspomógł mnie artykuł BENTO-BOX z numeru Kyaa! 09/10 2012 Nr 23 którego autorką jest Liliana Lilith Menażyk. Bento przedstawione poniżej nie będzie wyglądało tak jak na obrazku, więc radzę się nie nakręcać.
>>><<<
A więc: Składniki:
-(oczywiście) ryż (najlepiej jaśminowy w torebkach, ale może być inny jeżeli takowego nie macie)
-dowolne dodatki typu:
-kukurydzaczerwona fasolka, >w małej puszce<
-ziemniaki >najlepiej poprzedniego dnia zrobić na obiad ziemniaki rozgniatane i odłożyć 3-4 łyżki stołowe<
-koperek
-Ja bym dodała jeszcze >ponieważ bardzo lubię<
-grzyby
-krewetki tygrysie >są najsmaczniejsze, ale mniejsze też będą ok<
-łosoś >uwielbiam jeść sałatkę z krewetkami i łososiem, idealnie do niej pasują grzanki z czosnkiem<
-oraz oczywiście pudełko (przykładowe widać na obrazku obok) jeżeli takowego nie macie to może się nadać zwykłe pudełko śniadaniowe.
>>><<<
Przygotowanie:
1. Gotujemy ryż według przepisu na opakowaniu (zwykły ryż według proporcji szklanka ryżu na 2 szklanki wody + szczypta soli)
2. Do małego garnuszka z gotującąsię wodą wrzucamy mrożone krewetki i gotujemy jakieś 7 minut.
3. Czekając na ryż formujemy z tłuczonych ziemniaków 3 niewielkie kulki i w każdą wbijamy 2 gałązki koperku, tak, żeby zrobić ''fryzurkę''.
4. Kulki ustawiamy w rogu pudełka. Resztę miejsca zasypujemy ryżem. Warzywa ułożyć wedle własnego pomysłu.
Jeżeli zależy nam na utrzymaniu kształtu, to z bentem trzeba będzie uważać. A, jeżeli nacieszyliśmy się widokiem w domu to można po prostu pudełko wrzucić do plecaka, a w szkole/pracy po wyjęciu otrzymamy kolorową sałatkę. Pamiętajcie tylko o pałeczkach, łyżeczce lub widelczyku! Jedzenie palcami może być kłopotliwe!
Przykłady fajnych pudełek bento: >ten z pandą jest super<


Jak wam się podobają? Jak chcecie zobaczyć więcej takich pudełek to poszukajcie w guglach.
Sayo~~ Karkarmarka -chan

poniedziałek, 10 marca 2014

#12. Okinawa

Obiecałam ostatnio komuś, że zamieszczę posta o Okinawie. Znalazłam więc informacje, streściłam ję i wstawiłam. Myślę, że o to chodziło. Jak niektórzy wiedzą dzisiaj są moje urodziny. Wszystkim, którzy też obchodzą urodziny/imieniny/bądź jakąś rocznicę życzę wszystkiego najlepszego. Dzisiaj z moimi budyniowymi przyjaciółkami jedliśmy ciastka belvita z nutellą, były pyszne >do czasu< po 5 ciastku zaczęły mulić. To tyle z mojej strony, życzę miłego czytania.
>>><<<



~Historia
(na obrazku -Zamek Shuri w Naha na Okinawie) W czasie II wojny światowej na Okinawie doszło do wielkiej operacji desantowej wojsk amerykańskich, która spotkała się z zaciętą obroną Japończyków. Jest to jedno z nielicznych miejsc w Japonii, gdzie były prowadzone lądowe działania wojenne.
Podobnie jak pozostała część Japonii, Okinawa znalazła się pod okupacją amerykańską, ale trwała ona tu dłużej, niż na pozostałym obszarze kraju. Wyspa wróciła pod zarząd Japonii dopiero w 1972 roku.


~Kultura
Okinawa ma własną kulturę tradycyjną (w muzyce – tradycyjne pieśni Okinawy), ale są też – za sprawą amerykańskich baz wojskowych – znaczące wpływy kultury amerykańskiej. Wyspa jest kolebką karate.
Okinawa ma odrębne wierzenia podobne do aminizmu. Riukiuańskie religie mają charakter matriarchalny, gdzie kobiety pełnią najważniejsze funkcje. Na Okinawie popularny jest również szamanizm, gdzie szamanki yuta pełnią dużą rolę w społeczeństwie, między innymi pomagają poprawiać relacje z duchami przodków. 
Okinawa jest również znana z pieśni ludowych oraz instrumentu sanshin. Okinawiańczycy zadają się flakami, golonką,a lokalnym przysmakiem są świńskie uszy. Nie piją oni sake, tylko awamori, jest to bardzo mocny napój, np. Dunan zawiera w sobie aż 60% alkoholu. 

Dla zwiedzających ciekawym punktem na Okinawie jest również znajdujące się tam akwarium. Jest to drugie największe akwarium na świecie. Ma ono pojemność 7,5 miliona litrów, a pływa tam mnóstwo gatunków zwierząt, między innymi rekiny wielorybie oraz płaszczki.

Wyspa Okinawa i okoliczne wyspy leżą w strefie subtropikalnej. Średnioroczna temperatura wynosi 22,4 °C. Latem temperatura sięga 27 – 32 °C, a w miesiącach zimowych 16 – 21 °C, lecz nigdy nie spada poniżej 10 °C. Prawie przez pół roku trwa pora deszczowa, lecz średnioroczne opady wynoszą 2000 mm. Wrzesień jest porą tajfunów.
Według mnie można by było więcej zaoszczędzić jadąc samochodem aż do Chin i z tamtąd wylecieć. Warto zabrać ze sobą bento, na które mogę przygotować przepis.


To tyle ~~papa ;p

piątek, 7 marca 2014

#11. Rysunki autorstwa Yukinon


Chciałabym się dzisiaj tylko pochwalić tym, że jestem genialna. Udało mi się w końcu ściągnąć te zdjęcia z aparatu. Przedstawiam kochani wam rysunki mojej koleżanki. Wybitna Yukinon!! >wg. mnie dziwny pseudonim sobie wybrała, ale podobno tak się nazywa jakaś postać z anime<
Prosiłabym nie kopiować mojego autorstwa, dziękuję.
To tyle, rysunki poniżej. Ułożyłabym je jakoś, ale się po prostu nie da, a kiedy już człowiek myśli, że się udało i klika ''wyświetl'' wtedy okazuje się że wcale nie jest ok.
Sayonara, 
            Karkarmarka